piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział 3 - stażysta.

- Skarbie, wiem naprawdę - mruknęła Kate - nie zgwałci mnie żaden przypadkowy mężczyzna - dodała podkreślając słowo przypadkowy.
- To nie jest śmieszne! Jesteś nieodpowiedzialna, impulsywna i przy Zac'u nieobliczalna! - zaczęłam jej wytykać - poza tym dlaczego dałaś nacisk na słowo przypadkowy? Czy wy coś... no wiesz... planujecie? - spytałam zawstydzona.
 Nigdy nie lubiłam mówić o takich tematach. Po prostu się wstydziłam. A Kate wiedziała o tym najlepiej, zapewne przez to Zac też. Czy byłam zazdrosna? Pff, jasne, ale byłam też szczęśliwa, że jakiś chłopak był na tyle mądry, żeby zainteresować się moją przyjaciółką. Cieszyłam się, że ona się cieszy. Tak naprawdę ulżyło mi, bo jej chłopak na początku wysyłał mi jakieś sygnały, bynajmniej tak mi się zdawało, ale okazało się, że chciał wzbudzić zazdrość mojej towarzyszki. W sumie to nawet słodkie. 
- Halooo, Meggy, jesteś tam, czy już zapadłaś się pod ziemię? Słuchasz mnie w ogóle? - zakpiła.
- Ha ha ha - zaśmiałam się ironicznie - Przepraszam, zamyśliłam się, powtórz co mówiłaś - powiedziałam niby przepraszającym tonem. Tak naprawdę nie chciałem poznawać jej intymnych sekretów, które no... wydawały mi się zbyt intymnymi sekretami, ale jakby miała zrobić coś głupiego chciałam o tym wiedzieć, dlatego nie mogłam uciec od problemu. 
- Nie, nic nie planujemy - powiedziała - bynajmniej ja nie, ale wiesz jaki mój Romeo jest spontaniczny, ale obiecuję, że powiem ci zanim do czegokolwiek dojdzie, mamo - znowu zakpiła.
- Ech, no, skoro tak, to jedyne co mi jeszcze zostało to życzyć ci miłego wyjazdu... Uważaj na siebie Kate. Pamiętaj, codziennie dzwoń, sms-uj, e-mailuj, cokolwiek. Zapisałam ci mój numer telefony, e-mail i adres. Na wszelki wypadek. Nazwałam ci też mój kontakt "TU DZWONIĆ W RAZIE WYPADKU", ale lepiej, żeby nikt obcy go nie użył - rozczuliłam się. Naprawdę kochałam Kate jak młodszą siostrę, choć w sumie nie byłyśmy rodziną. A no i byłyśmy w równym wieku, ba! nawet w jednej klasie, ale chyba jednak rozumem byłam starsza, dojrzalsza.
Kate się roześmiała, dopiero teraz zobaczyłam, że Zac stanął obok niej. Wyglądali uroczo. Opiekun wymiany już liczył uczestników dlatego ostatni raz przytuliłam Kate, powiedziałam "cześć" Zac'owi i pojechali. 
  Poczułam ściśnięcie w żołądku. Pojechała. Puściłam ją. Czemu nie pojechałam na tą przeklętą wymianę? Zrobi coś głupiego. Ona zawsze robi coś głupiego. Czułam się bardzo samotna, zagubiona. Nie słyszałam śmiechu Kate. Wzięłam deskorolkę i pojechałam do domu po plecak. "Trzeba iść do szkoły i jakoś przeżyć te 6 miesięcy..." - pomyślałam jadąc przez budzące się miasto. "Moje miasto. Moje New Abrahama." - pomyślałam dostając dawki optymizmu. 
                                                                  ***
Lekcje dało się przeżyć. Starałam się uczyć dobrze. Nie, nie, nie źle. LUBIŁAM się uczyć dobrze. Lubiłam być chwalona przez nauczycieli i mamę. Czułam sama do siebie respekt, że potrafię zdobyć respekt innych. Gorzej było potem. Wróciłam do domu. Jak zwykle obejrzałam pocztę i ze zdziwieniem zorientowałam się, że przyjęli mnie jako stażystkę w kinie. "O, nie" - pomyślałam. Większość nastolatek by się ucieszyło. Wiadomo, popcorn i cola za darmo, ale nie ja. Złożyłam podania do miliona innych instytucji, organizacji... WSZYSTKIEGO! A przyjęli mnie do kina... Eh, no cóż. W liście napisali mi, że powinnam się zgłosić jutro o czwartej w budynku i jakiś inny stażysta mnie powinien oprowadzić. Nie wiem, jak wytrzymam tam pół roku. "Super, kiedy moja najlepsza przyjaciółka baluje w Hiszpanii, ja będę na stażu" - pomyślałam. "Odrobię lekcje i jakoś dam radę. Kiedy skończę zadzwonię do Kathy... Albo nie! Obiecałam, że nie będę jej niańczyć! Ona obiecała, że nie zrobi nic głupiego... " - westchnęłam, wzięłam mandarynki i ruszyłam przygotować się do szkoły. Może to głupio zabrzmi, bo to ja jestem "ta odpowiedzialna" w naszej przyjaźni, ale stwierdziłam, że to dzięki Kate tak jest... To ona dawała mi powody do bycia sumienną, bo kto inny miał by taki być? Ale rola "mamuśki" jak to moja przyjaciółka nazywała jak najbardziej mi pasowała. Czułam się... hmm... potrzebna? To nieczęste uczucie. A teraz cały mój mini świat miał się zawalić... Hmmm... Czas ochłonąć przy matematyce. Roześmiałam się. Może ten staż w kinie wyjdzie mi na dobre? Nawet nie wiedziałam jak bardzo mogłam mieć racje...
                                                              ***
Weszłam przez drzwi z napisem "DLA PERSONELU". Ostatni raz dodałam sobie w myślach otuchy i ruszyłam w stronę magazynu, gdzie miałam się zgłosić do innego nastolatka podzielającego mój los.
- Haloooo? To ja Meggane Anderson - nowa stażystka! - krzyknęłam trochę za głośno.
- Co się tak drzesz? - mruknął męski głos.
"OBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻE" - pomyślałam. "Nie ma to jak pierwsze wrażenie" - mruknęłam poirytowana na samą siebie.
- Przepraszam, myślałam, że tu nikogo nie ma - powiedziałam ze skruchą.
Ponury gościu wyszedł z cienia i zmierzyłam go wzrokiem. Miał około czterdziestu lat, był przy kości, miał tygodniowy zarost, duży nos, na którym było mnóstwo piegów i oczywiście rude włosy.
"To ma być mój szef?" - pomyślałam.
"Hmmm, wyobrażałam sobie go w stylu drwala, ale takiego awww drwala" - dodałam w myślach i ledwo powstrzymałam się od chichotu.
- A jednak byłem. Nie, denerwuj się, będę twoim zmartwieniem przez następne pół roku, może nawet dłużej, jeżeli na to zasłużysz - zakpił i mrugnął do mnie.
"Może jednak, nie jest taki zły?" - stwierdziłam.
- Z tego co zrozumiałam z listu, który dostałam ktoś miał mi pokazać co i jak, gdzie co jest i ogółem sprawy organizacyjne - rzuciłam, od razu bardziej rozluźniona.
- Achh, tak świeżaczki zawsze są oprowadzane. Na ciebie wypadł Luki. Jestem pewny, że się polubicie - powiedział ironicznie i ostatni raz zlustrował mnie wzrokiem zatrzymując się na okolicy bioder i nóg. - A i skarbie, załóż mundurek, który wisi na wieszaku z twoimi danymi - rzucił na odchodne mój szef.
Westchnęłam. Luki? Zdrobnienie Luki kojarzyło mi się jedynie z kujonem. Oczekując na mojego przewodnika poszłam do toalety i założyłam mundurek, który składał się z czarnych spodni, białej koszulki z logiem kina "Sea" i z plakietką "Meggane Anderson, 17 lat, UCZĘ SIĘ".
Ubrana w przymały strój roboczy zobaczyłam "Luki'ego", który nie był kujonem z wieloma krostami na twarzy. To był Luke. Znałam go. Luke Flynn. Najlepszy przyjaciel chłopaka mojej najlepszej przyjaciółki. Luke, który przy pierwszym spotkaniu wydarł się na mnie, bo dowiedział się, że jego najlepszy kumpel jedzie na wymianę z moją Kathy, której tak bardzo nie lubił.
- Cześć - powiedziałam, tym razem cicho.
- Ehh, to ciebie mam oprowadzić i wszystko pokazać? - zapytał oschle, ignorując moje powitanie.
- Taaaaak. Jak coś to mogę iść do szefa i poprosić o zmianę przewodnika - zaproponowałam, bo stwierdziłam, że użeranie się ze sobą też nie ma dużego sensu.
- Hahaha, myślisz, że stary Duncan się na to zgodzi? Widać, że świeżyna z ciebie - powiedział bardziej przyjaźnie.
- No okej, to zaprezentuj mi to coś i powiedz co mam robić - powiedziałam.
- No dobra, to zaczynajmy - powiedział i uśmiechnął się łobuzersko.
"Może ten staż nie będzie bardzo straszny?" - pomyślałam uśmiechając się.
_____________________________________________________
Hje, dzisiaj bardziej słodko. Ale nie dajcie zwieść się pozorom, bo Megg nie jest taka urocza i uczuciowa, ale dzisiaj miała trudny dzień :D
Zresztą Luke też nie jest taki przyjacielski, co wiecie, no ale już się zamykam.
Wiem, że miał być rozdział dawno, ale nie miałam czasu przez szkołę. Ale obiecuję, że podczas przerwy świątecznej nadrobię zaległości!!!
A i dodałam też post z perspektywy Kate, której i tak jest dużo w tym rozdziale, ale trudno XD Potem będzie się pojawiała sporadycznie :/// Ale będzie git!
Oki POST TUTAJ .
Oki to do następnego posta! :D

1 komentarz:

  1. Boże... Powiem Ci tylko, że już czekam na dzień w którym pojawi się tutaj kolejny rozdział♥
    Już myślałam, że wprowadzasz nam tutaj jakąś fajną "miłość", a potem czytam notkę pod rozdziałem i tylko takie "PUUUFF"... KOBIETO WHY?! Dlaczego on nie może być miłym facetem? :C
    Życzę weny i pozdrawiam - Maja♥

    OdpowiedzUsuń